W ręce kłobuckich policjantów wpadł 44-letni mężczyzna, który nie zatrzymał się do kontroli i zaczął uciekać osobową lancią. Pościg zakończył się w centrum miasta.
W poniedziałek, 22 maja kilka minut przed godziną 23 oficer dyżurny otrzymał anonimowe zgłoszenie o jadącym ul. Długosza w Kłobucku granatowym samochodzie. Z przekazanej informacji wynikało, że kierowca tego pojazdu może być pijany. We skazany rejon miasta skierowano dwa radiowozy – policjanci z drogówki ustawili się na jednym ze skrzyżowań, natomiast mundurowi z ogniwa patrolowo-interwencyjnego sprawdzali przyległe ulice. Po kilku minutach namierzono wskazane auto, które jechało w kierunku miejsca, gdzie stała drogówka. Kiedy jeden z policjantów próbował zatrzymać podejrzany pojazd do kontroli, kierowca gwałtownie ominął stróża prawa i zaczął uciekać w kierunku rynku. W pościg za nim ruszyły oba radiowozy. Ucieczka zakończyła się w centrum miasta, gdzie osobowa lancia z impetem uderzyła w bramę wjazdową do jednej z posesji.
Okazało się, że samochodem jechali dwaj, dobrze znani policjantom mężczyźni w wieku 44 i 54 lat. Po spowodowaniu kolizji 44-letni kierowca szybko wydostał się z samochodu i twierdził, że to nie on prowadził. Miał ponad 2 promile alkoholu w wydychanym powietrzu oraz ciążył na nim zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Siedzący na miejscu pasażera mężczyzna na oczach policjantów przesiadł się za "kółko" i uparcie przekonywał, że to on był kierowcą. 54-latek miał niespełna 2,5 promila alkoholu w wydychanym powietrzu i rozbitą głowę. Mundurowi nie dali temu wiary, a poszkodowany został zabrany do szpitala.
Policjanci zatrzymali kierowcę, który po wytrzeźwieniu w policyjnej celi i usłyszeniu zarzutów przyznał się i złożył wyjaśnienia. O jego dalszym losie zadecyduje teraz prokurator i sąd. Grozi mu wysoka grzywna i kilka lat więzienia.