fot. Skra Częstochowa
Po bardzo ciekawym i pełnym dramaturgii meczu podopieczni Marka Gołębiewskiego na inaugurację nowego sezonu w II lidze pokonali w niedzielę, 30 sierpnia na wyjeździe 1:0 rezerwy Śląska Wrocław. Kilkanaście stopni na plusie i pochmurna pogoda nie zachęcały specjalnie kibiców do przybycia na stadion przy ulicy Oporowskiej we Wrocławiu, aby zobaczyć inauguracyjny mecz rezerw Śląska ze Skrą. Jednak ci, którzy zdecydowali się na ten krok nie mieli prawa narzekać. Spotkanie toczyło się od początku w dobrym tempie, a obu drużynom nie brakowało okazji na zdobycie goli. Bardzo dobrze w bramce częstochowskiej drużyny spisywał się Mikołaj Biegański, który w 18. minucie uratował Skrę w sytuacji sam na sam, ale prawdziwy popis dał w 40. minucie gry. Piłka po silnym i precyzyjnym strzale Adriana Łyszczarza zmierzała wprost do bramki, ale kapitalna interwencja „Biegana" uratowała drużynę przed stratą gola. Byłaby to bramka wyrównująca, ponieważ 8 minut wcześniej Skrę na prowadzenie wyprowadził Kamil Wojtyra, zachowując zimną krew w polu karnym po bardzo dobrym dograniu z głębi pola od Adama Mesjasza. - Najważniejsze ą trzy punkty, cieszę się, że udało mi się tak zadebiutować w drugiej lidze. Oby to był dobry zwiastun na kolejne mecze – skomentował skromni napastnik, który jeszcze w poprzednim sezonie grał w IV-ligowym Zniczu Kłobuck.
Na początku drugiej części spotkania kolejną fantastyczną paradą popisał się Biegański. W 56. minucie w dobrej sytuacji znalazł się Piotrek Nocoń, ale strzał w środek bramki obronił Dariusz Szczerbal. Z czasem ataki Śląska zaczęły się nasilać, ale obrona Skry do pary z bramkarzem nie zamierzała dać się pokonać. W 66. minucie blisko wyrównania był Maciej Pałaszewski, ale piłka poszybowała nad poprzeczką. Szczyt emocji tego bardzo ciekawego meczu nastąpił w końcówce. W 86. minucie tuż przed polem karnym faulował Mesjasz, za co arbiter podyktował rzut wolny. Biegański tego dnia był jednak nie do pokonania. Fantastyczną paradą kolejny raz uratował Skrę. - Myślę, że to był mój najlepszy mecz, nie będę tutaj fałszywie oszukiwał. W końcu zagrałem bardzo dobrze, ten dzień nie mógł lepiej się ułożyć – skomentował po spotkaniu.
Chwilę później to Skra mogła podwyższyć prowadzenie. Wprowadzony w drugiej połowie Kuba Sinior przejął piłkę przed polem karnym, zdecydował się na uderzenie z pierwszej piłki, na posterunku był jednak bramkarz gospodarzy.
Po ostatnim gwizdku na boisku i naszej ławce rezerwowych Skry nastąpiła eksplozja radości. Częstochowianie jak dotąd zaczynali sezon od porażek. Tym razem udało się w końcu wygrać. - To był bardzo fajny mecz, otwarty z wieloma sytuacjami. Dobra postawa Mikołaja Biegańskiego też nam pomogła, ma on godnego konkurenta w osobie Mateusza Kosa. Zawodnicy z pola też włożyli dzisiaj bardzo dużo pracy – powiedział po meczu uradowany trener Marek Gołębiewski. W najbliższy weekend (05.09, godz. 17.00) Skra zmierzy się z kolejnym z beniaminków. Na Loretańskiej podejmować będzie KKS Kalisz.
Śląsk II Wrocław – Skra Częstochowa 0:1 (0:1)
Śląsk: Szcerbal, Boruń Ż, Tamas, Poprawa Ż, Wypart Ż, Szpakowski (Młynarczyk), Pałaszewski, Lewkot (Ahmed), Łyszczarz (Krocz), Gąska (Kotowicz), Bergier
Skra: Biegański, Mesjasz, Nocoń, Brusiło, Gołębiowski, Ż (Sinior), Zieliński (Kazimierowicz), Noiszewski (Muniak), Wojtyra, Niedbała, Olejnik, Holik
Źródło: Skra Częstochowa |