fot.PL
Kierowcy PKS-u Częstochowa obwiniają Prawo i Sprawiedliwość o celowe zniszczenie przedsiębiorstwa. Prawdopodobnie firma przestanie funkcjonować 30 czerwca 2020 roku. Kierowcy miesięcznie otrzymują po 300-400 zł. Kierowcy PKS-u Częstochowa nie kryją złości, a za beznadziejną sytuację w jakiej znalazło się przedsiębiorstwo, winią PiS, konkretnie wiceministra Szymona Giżyńskiego. Opowiadają też jak doszło do upadłości firmy.
- Byliśmy dobrą firmą, w dobrej sytuacji ekonomicznej. Sytuacja zmieniła się pięć lat temu, kiedy PiS doszedł do władzy - twierdzi mówi Adam Niepsój, kierowca PKS Częstochowa. - Wtedy też poseł Szymon Giżyński na stanowisko prezesa PKS przysłał swojego człowiek i zaczęło się niszczenie przedsiębiorstwa. Sprowadził stare autobusy. Przestrzegaliśmy go przed wieloma rzeczami, ale nas nie słuchał. Uważamy, że było to celowe działanie, aby zniszczyć firmę i sprzedać teren, na którym znajduje się warty kilkadziesiąt milionów złotych dworzec PKS.
Kierowcy Stefan Kała i Józef Pawlik twierdzą, że prezes PKS-u otworzył nierentowne linie, które przynosiły spore straty. - Sięgały one nawet 100-200 tysięcy zł na miesiąc - mówią. -Na przykład kurs Lublin – Szklarska Poręba woził zaledwie pięciu pasażerów, a obsługiwało go czterech kierowców na zmianę, dzień i noc, 24 godziny na dobę. Przez to straciliśmy Blachownię, Kłobuck, wszystkie najwartościowsze linie.
Jak twierdzą kierowcy, prezes PKS-u obiecywał, że autobusy będą kursować na Słowację czy Ukrainę. - Jesteśmy jedynymi, którzy dbają o PKS. Dbamy o ekonomikę, żeby nie robić pustych kursów. Czasem nawet dyktujemy kierownictwu, co robić - przekonują i dodają, że sprawy niegospodarności w przedsiębiorstwie zgłaszali nawet do prokuratury.
Kierowcy żądają wyjaśnień od wiceministra Szymona Giżyńskiego. Próbowali się z nim skontaktować, ale bezskutecznie. Poprosili o pomoc posłankę Izabelę Leszczynę, która złoży interpelację w tej sprawie.
Jak informują, obecnie w firmie zatrudnionych jest tylko kilkudziesięciu kierowców. Dla porównania pięć lat temu w PKS-ie było ich 300.
Przedsiębiorstwo jest obecnie w fazie likwidacji. Kierowcy są zatrudnieni tylko do 30 czerwca. Na razie nie wiadomo, co dalej z dworcem przy al. Wolności 45. Chciały go kupić Polskie Koleje Państwowe i wybudować tam mieszkania lub galerie handlową. PKS wycofał się jednak z transakcji z uwagi na zbył niską cenę. Źródło: własne |