fot. PL
Rząd PiS nie wywiązuje się z obietnic, dotyczących utrzymania cen prądu w 2019 roku na poziomie czerwca ubiegłego roku. Częstochowa ponosi koszty energii elektrycznej o 50 proc. większe. 28 grudnia 2018 roku Sejm, w którym większość ma Zjednoczona Prawica, przyjął ustawę gwarantującą, że za prąd w 2019 roku będziemy płacić nie więcej niż w czerwcu ubiegłego roku. Ma to dotyczyć nie tylko odbiorców indywidualnych, ale także przemysłu i samorządów. Ustawa ustawą, ale w praktyce wygląda to zupełnie inaczej.
Przetarg na dostawcę energii elektrycznej Częstochowa rozstrzygnęła przed ustawą, która de facto została przyjęta w ostatniej chwili. Dzięki temu, że przetarg był grupowy, a więc dla 4 wydziałów urzędu, 136 jednostek organizacyjnych, spółek miejskich oraz Miejskiego Zarządu Dróg i Transportu, miasto płaci mniej niż gdyby przetargi były oddzielne.
Najniższą ofertę złożyła Polska Grupa Energetyczna z kwotą 313 zł za jedną megawatogodzinę. W czerwcu ubiegłego roku, gdy dostawcą energii dla Częstochowy była Enea, cena wynosiła 208,60 zł, czyli o 50 proc. mniej. Nawet gdyby zgodnie z ustawą obniżona została akcyza z 20 na 5 zł za każdą MWh (dałoby to efekt w postaci 670 tys. zł netto rocznie w skali całego miasta), miasto i tak płaciłoby za energię więcej o ponad 40 proc.
Pod koniec stycznia Częstochowa zwróciła się do dostawcy energii elektrycznej o korektę cen do tych, które obowiązywały w czerwcu 2018 roku. W odpowiedzi PGE Obrót S.A. poinformowała, że "...trwają wzmożone prace, mające na celu dostosowanie działalności Spółki do nowych wymogów prawnych, uwarunkowanych wprowadzeniem ustawy z dnia 28 grudnia 2018 r. o zmianie ustawy o podatku akcyzowym oraz niektórych innych ustaw. Wprowadzenie wymaganych rozwiązań wymaga czasu, dlatego proszę o cierpliwość i wyrozumiałość, a także o terminowe regulowanie bieżących należności za energię elektryczną, również takich, które mogą jeszcze nie uwzględniać nowych warunków prawnych. Zapewniam, że takie faktury zostaną skorygowane zgodnie z zapisami Ustawy" - czytamy w piśmie, skierowanym do władz Częstochowy. Czyli miasto w tej chwili jest skazane na wysokie ceny prądu, bo z obietnic rządzących państwem na razie niewiele wynika.
- SLD w ubiegłym roku wielokrotnie apelowało do rządu o reakcje na drastyczne podwyżki cen prądu, które oferowały firmy energetyczne - twierdzi Marek Balt, wiceszef krajowego SLD i radny Sejmiku Śląskiego. - Rząd najpierw bagatelizował sytuację, potem zrzucał winę na nieuczciwych handlowców i spekulantów a na koniec obiecał, że podwyżek cen prądu nie będzie. Nawet na kolanie przyjął ustawę obniżającą akcyzę czyli uszczuplającą dochody budżetu państwa. Ta sytuacja pokazuje, że PiS nie kontroluje strategicznych dziedzin gospodarki i ukrywa swoją niekompetencje zrzucając winę na innych. Nawet wydawałoby się heroiczne obniżenie akcyzy nie przynosi żadnego skutku. 2 000 000 gospodarstw domowych, tysiące firm i samorządów dostało już lub za chwilę dostanie prognozy od 40 proc. do 70 proc. wyższych opłat za prąd. A rząd co - opowiada o nowelizacji niedawno znowelizowanej ustawy. A już jest połowa lutego. Kto, na jakiej podstawie i w jaki sposób zwróci miliardy złoty wpłacone za energię elektryczną.
Jak dodaje Balt, wyższe ceny prądu powodują również wzrost kosztów innych dóbr. - Dziś problemem stała się nie tylko cena prądu, ale wszystkich innych dóbr, które są wytwarzane dzięki energii elektrycznej zaczynając od wody a kończąc na ubraniach - zauważa. - Największym szokiem może być to jak na koniec roku chleb zamiast 5 zł będzie kosztował 10 zł. Rząd zafundował tsunami podwyżek podstawowych dóbr konsumpcyjnych, którego nie jest już w stanie zatrzymać. Wszyscy niestety w budżetach domowych odczujemy co najmniej niefrasobliwość rządzących.
Źródło: własne |