Fot.Leszek Pilichowski
Bardzo długo trwało sobotnie spotkanie siatkarzy AZS-u ze Skrą Bełchatów w Hali Sportowej Częstochowa. Pojedynek nie był jednak zacięty. W pierwszym secie meczu włączył się alarm. Spotkanie zostało przerwane, a kibice ewakuowani. Grę wznowiono po ponad godzinnej przerwie. Bełchatowianie byli murowanym faworytem do zwycięstwa w tym meczu. Częstochowianie musieli zagrać na pełnym ryzyku. To była ich jedyna szansa, aby powalczyć ze Skrą. Udawało się to w pierwszym secie, choć jego początek należał do gości. Pewnym punktem bełchatowskiej drużyny był na początku środkowy Srecko Lisinac, który w przeszłości reprezentował barwy AZS-u. Po udanym ataku Facundo Conte Skra prowadziła 5:3. Zespół Marka Kardosa nie zamierzał tanio sprzedać skóry. Po kontrataku w wykonaniu Bartosza Janeczka zrobił się remis (6:6). Akademicy dzielnie odpierali ataki bełchatowian i do drugiej przerwy technicznej żadna z drużyn nie potrafiła wypracować sobie bezpiecznej przewagi. W drugiej części seta dość niespodziewanie inicjatywę przejęli gospodarze. Kontrę wykorzystał Michał Kaczyński, asem serwisowym popisał się Mariusz Marcyniak i było 18:15 dla AZS-u. Przy stanie 19:16 włączył się alarm w Hali Sportowej Częstochowa. Okazało się, że uszkodzona został jedna z czujek przeciwpożarowych. Na szczęście alarm był fałszywy. Mecz został wznowiony dopiero po ponad godzinnej przerwie.
W tej sytuacji lepiej odnalazła się Skra, która bardzo szybko zniwelowała trzypunktową stratę, a po tym jak na blok nadział się Kaczyński mistrzowie Polski prowadzili 21:20. W szeregi AZS-u wkradła się nerwowość. W jednej z najważniejszych akcji w tej partii Miguel de Amo nie zrozumiał się z Marcyniakiem, co wykorzystali bełchatowianie. Następnie 23 punkt dla AZS-u zdobył Janeczek. Seta zakończył kiwką Maciej Muzaj.
Druga odsłona rozpoczęła się od dwóch mocnych zagrywek Janeczka. Skra szybko dogoniła częstochowian i wyszła na prowadzenie. Na pierwszej przerwie technicznej przyjezdni mieli już trzy punkty przewagi (5:8). Sytuację próbował jeszcze odmienić Patryk Napiórkowski, który dobrze serwował i dał o sobie znać w kontratakach. Bełchatowianie nie pozwolili jednak rywalom doprowadzić do nerwowej końcówki. Po autowym ataku Maksima Khilko goście mieli już pięć punktów przewagi (17:22). Utrzymali ją do końca seta.
Częstochowianom należały się brawa za to, że mimo beznadziejnej sytuacji nie spuścili głów i przez większość trzeciej odsłony walczyli jak równy z równym z mistrzami Polski. Skra zaczęła odzyskiwać kontrolę przy stanie 12:12. Jednak dopiero w samej końcówce bełchatowianie przełamali gospodarzy. Najpierw w ataku pomylił się Napiórkowski, a następnie asa serwisowego posłał Conte i Bełchatów wypracował sobie trzy punkty przewagi (18:21). Częstochowianie nie mieli już złudzeń i podobnie jak w drugiej partii przegrali do 20.
AZS Częstochowa - PGE Skra Bełchatów 0:3 (23:25, 20:25, 20:25)
AZS Częstochowa: de Amo, Szymura, Marcyniak, Janeczek, Udrys, Kaczyński, Stańczak (libero) oraz Chilko, Napiórkowski, Buczek.
Skra Bełchatów: Uriarte, Marechal, Conte, Lisinac, Wrona, Muzaj, Piechocki (libero) oraz Włodarczyk, Kłos, Tille (libero), Brdjović.
Źródło: własne |