Domy, w których straszy, podobno istnieją, ale na pewno są takie budynki, które same są straszydłami. Tak jest w Częstochowie przy ul. Strażackiej. Między Galerią Jurajską, Placem Katyńskim a pomnikiem, upamiętniającym deportację Żydów do obozów zagłady, stoi ruina dawnej stacji kolejowej Częstochowa Warta. Jedni chcieliby budynek ratować, bo widzą w nim miejsce pamięci, inni – woleliby ruinę rozebrać. Problem w tym, że na razie nie jest możliwe ani jedno, ani drugie. Budynek więc stoi i straszy.Można śmiało stwierdzić, że wyraz „budynek” to w tym przypadku przesada. Dlaczego? Z dawnej stacji kolejowej Częstochowa-Warta niewiele już zostało. Nie ma okien i drzwi, brakuje także kilku ścian i sporej części dachu. - Wstyd, że w reprezentacyjnym punkcie miasta stoi taka ruina. Niszczy wizerunek całego placu! – zauważa pani Aleksandra, która mieszka w pobliżu. - Często przychodzę tu na spacery. Teren jest uporządkowany, schludny, są ławeczki, są ścieżki, ale co z tego, skoro na samym środku widać ohydną ruderę... A miało być zupełnie inaczej. Gdy dwa lata temu tuż obok odsłaniano pomnik, poświęcony pamięci częstochowskich Żydów, ówczesny prezydent Częstochowy mówił o planach stworzenia w budynku starej stacji małego muzeum. Społeczność żydowska, która wtedy tłumnie zjechała do Częstochowy na odsłonięcie pomnika, pomysłowi przyklasnęła. Pomoc zaoferował miastu Zygmunt Rolat, prezes Światowego Związku Żydów Częstochowian i ich Potomków. Pomnik i izba pamięci miały – jako zespół obiektów – przypominać o tragicznych wydarzeniach z czasów II wojny światowej, bowiem właśnie ze stacji Częstochowa-Warta, a dokładniej – ze zlokalizowanej nieopodal rampy, naziści wywozili Żydów do obozów zagłady. Pomysł przekazania budynku miastu spodobał się także właścicielowi nieruchomości - PKP S.A. Oddziałowi Gospodarowania Nieruchomościami w Katowicach. Rozmowy były już zaawansowane. Niestety okazało się, że kolej nie jest jedynym właścicielem budynku (co było zresztą zaskoczeniem dla samej kolei...). Ujawnił się prywatny współwłaściciel, który – na drodze sądowej – uzyskał prawo do nieruchomości. - Budynek przy ul. Strażackiej 30 w Częstochowie rzeczywiście znajduje się w naszych zasobach – tłumaczy Jolanta Michalska, zastępca dyrektora PKP S.A. OGN w Katowicach. - Jest jednak problem. Najemca lokalu, który aktualnie nie zamieszkuje w nim, wystąpił do sądu z wnioskiem o przeniesienie praw do lokalu. Zgodnie z wyrokiem i z postanowieniem Sądu Rejonowego w Częstochowie jesteśmy teraz zobowiązani do przeniesienia na rzecz najemcy udziału we współwłasności nieruchomości. Aktualnie prowadzimy działania mające na celu wykonanie tego wyroku. Oznacza to, że - do czasu sfinalizowania sprawy na rzecz najemcy – PKP S.A. OGN nie może dokonywać obrotu nieruchomością. Co oczywiste, nie może budynku przekazać miastu. Miasto próbowało więc już innej drogi. Chciało kupić budynek od współwłaściciela. Niestety, cena okazała się zaporowa. - Prawo nie pozwala miastu kupować nieruchomości znacznie powyżej operatu szacunkowego, a tak jest właśnie w tym przypadku, tzn. osoba prywatna, będąca współwłaścicielem nieruchomości, zażądała takiej właśnie mocno zawyżonej w stosunku do wyceny kwoty – wyjaśnia Włodzimierz Tutaj, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Częstochowie. Zaznacza jednak, że sprawa może mieć swój ciąg dalszy, jeśli tylko współwłaściciel budynku zmieni zdanie. - W przypadku urealnienia żądań miasto może wrócić do rozmów, bo kwestia upamiętnienia miejsca deportacji żydowskiej jest sprawą ważną. Powstał już pomnik i teren został częściowo uporządkowany, więc na pewno zasadna byłaby także realizacja drugiej inicjatywy, związanej z urządzeniem w budynku byłej stacji Częstochowa-Warta izby pamięci. Realizacja tych zamierzeń jest jednak uzależniona od uporządkowania spraw własnościowych oraz - w co oczywiście nie wątpimy – od dalszego zainteresowania tą ideą Światowego Związku Żydów Częstochowian i ich Potomków – dodaje Tutaj. Niestety, brak porozumienia ze współwłaścicielem stacji fatalnie wpływa na stan budynku. Z tygodnia na tydzień jest coraz gorzej i plany ratowania ruiny przed całkowitym zniszczeniem są coraz mniej realne. Dlatego trudno się dziwić tym, którzy uważają, iż starą stację najlepiej po prostu... rozebrać. Wtedy przynajmniej przestanie szpecić plac.
*** Wbrew niektórym opiniom opisywany budynek nie jest tym, który rzeczywiście „był świadkiem” wywózki częstochowskich Żydów. Ówczesna stacja Częstochowa-Warta została zaraz po wojnie zburzona, a to, co obecnie nazywamy „stacją”, zostało zaadaptowane przez kolej nieco później, z budynku gospodarczo-mieszkalnego. Nie zmienia to jednak istotnego faktu: teren przy ul. Strażackiej ma tragiczną przeszłość, którą warto upamiętnić. A opisywany w tekście budynek – choć nie ma większej wartości historycznej – byłby dobrym miejscem na ekspozycję izby pamięci. Byłby, gdyby udało się go jeszcze uratować. |